sobota, 17 września 2016

Prolog




Sakuya uchylił odrobinę drzwi wyglądając na korytarz. Było dobrze po północy, ale nie mógł spać przez dziwne zachowanie siostry. Nie potrafił się na niczym innym skupić niż właśnie na jej dzisiejszym byciu. Była taka niespokojna i zarazem w jej oczach przygaszał blask. Był pewien, że chciała się z nim niemo pożegnać. Ale dlaczego? Przecież była młoda.. Nie można od tak umrzeć, prawda?
Owszem rodzice nie byli bogaci, ale opieka się nimi nigdy nie interesowała. Właśnie rodzice.. Nienawidził ich za podejście jakim obdarzali swoje dzieci. Za ten brak miłości w którym musieli żyć odkąd pojawili się na ziemi. Dlaczego właśnie tak musiało się zdarzyć?
Czemu on i jego ukochana siostrzyczka nie mogli mieć domu takiego samego jak inne dzieci, które znał?
Jak to możliwe, że jego kolega z naprzeciwka co wieczór uśmiechał się szeroko wracając do domu jakby to była najprzyjemniejsza rzecz na świecie? On też by tego chciał! Nie tylko dla siebie, ale też dla starszej siostry..
Zmrużył oczy widząc trzy postacie stojące na balkonie przy czym od razu poznał osobę stojącą na barierce. Poczuł jak serce podchodzi mu do gardła.
— Nic mu nie zrobicie, prawda?
Nie słyszał dalszych słów widząc jak zielonowłosa dziewczynka odbiła się od barierki skacząc z konstrukcji. Kolejny raz przeżywał to samo wrzeszcząc na całe gardło.
~~*~~

Zielonowłosy nastolatek z wrzaskiem poderwał się z łóżka i stracił równowagę lądując twarzą prosto na ziemi. Nikt z nas nie chciałby przeżywać czegoś takiego, a na pewno nie wycierać swoim licem zakurzonej śmierdzącej podłogi. Trzymając sie za nią podniósł się z ziemi widząc jak na panele kapią strużki krwi. Cholera musiał sobie rozwalić nos akurat teraz.
— Co to za babskie wrzaski w środku nocy?  — Drzwi otworzyły się szeroko pokazując wysoko postać z różowymi włosami. Mężczyzna mógł mieć na oko powyżej stu osiemdziesięciu centymetrów wysokości. O wadze oczywiście nie wspominając.
— Nic takiego Berukia  —  Szok na twarzy chłopaka powoli mijał. Co by nie powiedzieć chłopak potrafił się zgrać jeśli chodzi o kolor piżamki. Wszystko było biało różowe jakby kupowane specjalnie pod kolor włosów. Może ten dziwak był wcześniej modelem? Chuj go tam wie..
  — Tsubakuś wyszedł na nocny spacer, więc opieka nad tobą przypadła mi — Wampir pokręcił zrezygnowany głową jakby to było dla niego największe brzemię tego żywota. Bardzo mi kurwa przykro z tego powodu! Tak w chuj, że dupy mi nie starczy by to pomieścić. —  więc grzecznie bym cię prosił byś nie ryczał jak zarzynana dziewczynka zważywszy... że jest KURWA TRZECIA NAD RANEM I NIEKTÓRZY STARZY LUDZIE CHCĄ SPAĆ!
Przy każdym słowie jego różki w czapce niebezpiecznie drgały co bardziej dawało mu wygląd błazna niż poważnego starego wampira. Sakuya z cudem powstrzymywał swój śmiech by nie wybuchnąć mu nim prosto w twarz.
 — Dobrze...dziadku...
  Nagle przed nim pojawił miecz, który śmignął mu przy nosie. Jak na swój dobry nowy wzrok zdążył zobaczyć jak kawałki jego nieszczęśnych włosów lądują przy butach. Na plecach przejechał nieprzyjemny dreszcz i był gotowy płakać. Niby zawsze mówił, że wszystko jest lepsze od jego domu pełnego kłamstw, ale świr z mieczami jednak też nie jest dobrym wyborem.
  — Ja ci dam dziadka smarku — Szykował się już do wyjścia z pokoju — wrócę tu za dziesięć minut jak nie zobaczę cię grzecznie śpiącego w łóżku to zostaniesz nadziany na badyle. ROZUMIEMY SIĘ WATANUKI?!
— H...HAI! —  Stanął na baczność słysząc ostatnie głośnie wrzaski i jeszcze zanim wampir wyszedł chłopak schował się pod pościel modląc o swoje życie. Trzeba było rozchlapciać się na tym asfalcie i chociaż miałby trochę spokoju.  
Gdy tylko drzwi trzasnęły Sakuya zaczął zachodzić w głowę co on tutaj robi przyciskając do siebie mocniej poduszkę. Po paru minutach przypomniał sobie zamykając oczy jak się tu znalazł. Tsubaki... Obiecał, że po niego wróci i dotrzymał obietnicy. Stał się kimś, kto żyje nie żyjąc.. Wreszcie był ktoś kto spełnił swoją obietnicę i go nie okłamał.

Ale....
Czy to dobrze?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz