niedziela, 1 stycznia 2017

Rozdział 34 Walcząc ze słabościami



Dwie kobiety leżały w cieniu patrząc na panoramę Tokio. Yuki zachwycona obserwowała jak powoli z ciemniało się i pierwsze światła zaczynały palić się na budynkach.
— Będzie tak samo pięknie jak zawsze, prawda? — Z ekscytacją spojrzała na siostrę, która siedziała nad szkicownikiem podgryzając ołówek.
— Co..? A tak jasne, jasne — Odkąd Raimei stała się wampirem obserwowanie nadchodzącego wieczoru było ich codzienną rutyną. Dziewczyna jako Servamp była silna i szybka, więc w parę chwil znajdowały się w miejscu, które ona tak uwielbiała. Wiedziała, że Osakę to niezbyt interesuje i robi to wyłącznie dla jej przyjemności. Niebieskowłosa najczęściej o tej porze zamieniała się w kota kładąc na kaloryferze i czuwała przy telefonie jakby coś się miało wydarzyć.
— Dlaczego ty nigdy nie słuchasz? — Inaba nadymała policzki niczym chomik i skrzyżowała dłonie siadając po turecku.
— Gdyby słuchała wszystkiego, co mówisz już dawno wynieśliby mnie w kaftanie. A z tego co wiem agencja L4 u wampirów nie uznaje.
— Raimei, no… — Mogła sobie chociaż dzisiaj darować złośliwie dogryzki widząc jak jej wampirza siostra chichocze pod nosem. Rodzina rodziną, ale jak tak dalej pójdzie będzie pierwszym człowiekiem, który zabije Servampa kołkiem. Już powoli kończyły się jej urodziny i chciała je spędzić tylko we dwie z siostrą. To były jej dwudzieste urodziny. Jeszcze tylko rok i tak jak oni będzie szaleć wśród agencji ciesząc się ze swoich kłów oraz pokaże niebieskowłosej, że też umie o siebie zadbać.
— Wystarczy, że ty i Yoda dzisiaj zniszczyliście nam pół mieszkania. Jutro będziemy musiały wymalować ściany. Tego czarnowłosego świra też do tego zmuszę i mam nadzieję, że z dymem nie pójdziemy.
Dwudziestolatka zaśmiała się perliście i zobaczyła, że siostra grzebie w kieszeni. Od śmierci Shikio, kiedy się załamała Raimei obchodzi się z nią jak z jajkiem. Ale odnosi wrażenie, że w siostrze też się coś zmieniło. Ale co się dziwić? To był ich najlepszy przyjaciel.
— Mam coś dla ciebie — Wyciągnęła małe pudełeczko i zaciekawiona dziewczyna złapała za nie otwierając oraz widząc mała delikatną złotą bransoletkę — widziałam, że jakiś czas temu jej się przyglądałaś.
— Przecież ona kosztowała…
— Ej! Masz urodziny należy ci się to co najlepsze! — Osaka puściła do niej oczko i szarowłosa krzycząc „ Dziękuje” rzuciła się na nią wywalając do tyłu by zaraz śmiać się we dwie — tylko dbaj o nią jak najlepiej potrafisz, dobra?
— Jeśli mam o nią dbać jak ty o mnie, to nie mam się co martwić — Zachichotała patrząc jak mieni się jeszcze od świateł. Usłyszała ciche „ Pomóc ci?” By zaraz jej siostra zapinała jej prezent na dłoni uśmiechając się do siebie.
— Pamiętaj, że ja zawsze będę o ciebie dbać — Zapięła złoty przedmiot — i nie pozwolę byś płakała jak wtedy.
— Zawsze?
— Zawsze — Niebieskowłosa wyszczerzyła się pokazując pierwszy raz swoje długie wampirze kły. To był ten jeden z najważniejszych dni Inaby. Jej siostra wreszcie pokazała, że będąc wampirem dalej była sobą i nie zapowiadało się by coś kiedykolwiek miało się zmienić. Nawet śmierć, która spadła jak grom z jasnego nieba.

_________________________

— Yuki daj spokój.. — Zrezygnowana rudowłosa wypuściła powietrze podpierając biodra. Blondynka siedziała na kanapie ze skrzyżowanymi dłoniami i rzucała spojrzeniami niczym gromami na swoją nową Panią. Owszem, kiedyś zastanawiała się jakby wyglądały jej relacje z Foster. Lecz teraz po tym wszystkim dziewczyna najchętniej by się zakopała pod kołdrę i nie wyszła z niej do śmierci. Dalej miała olbrzymi żal do Osaki spotęgowany faktem, że reszta rodziny także wiedziała o tej mrocznej tajemnicy jaką nawet się z nią nie podzielili. Jednak to co najbardziej ją przerażało to to, że była bliska zabicia siostry, która kurwa się nawet nie broniła!
— Nie ma mowy Lizzy — Popatrzyła wściekle w oczy kobiety jakby samo spojrzenie miało jej wypalić wnętrzności. Rudaska nawet nie drgnęła patrząc z wyższością na swojego Servampa czując się jak ostatni debil. A mogła mieć kurwa chomika. To wszystko działo się za szybko. Bała się. Bała się spojrzeć rodzinie w oczy po tym jak zaatakowała Raimei. Osobę, która była ich liderem. Powiedziała wtedy w złości tyle przykrych rzeczy i teraz miałaby pojawić się na zebraniu? Nie jest tak, że czuje wyrzuty sumienia za co zrobiła, nie. Bała się tej rosnącej w niej nienawiści. Że kolejny raz rzuci się na siostrę i tym razem nic jej nie powstrzyma i wypruje z niej flaki. Niebieskowłosa jest inna. Ona nie będzie się nawet bronić.
Widząc, że metody szantażu nie działają dziewczyna znów wypuściła zrezygnowana powietrze modląc się do Bogów o cierpliwość zanim zajebie tą małą kupkę nieszczęścia. Już miała ryknąć by zmobilizować Yuki. Nigdy nie miała takiego problemu z Alice, więc widząc taką czarną rozpacz nie wiedziała jak się zachować. Ona była kobietą z jajami, a to co siedziało przed nią to była wręcz płaczliwa pizda. Owszem rozumie. Siostra ją zdradziła. No znaczy w połowie zdradziła. Z tego co słyszała Raimei też bardzo przeżyła to co się wydarzyło i nie wychodzi w ogóle z pokoju. Najchętniej wzięłaby kij i wpierdoliła obydwóm.
— Nie zachowuj się  jak płaczliwa ciota Inaba — Wyciągnęła oskarżający palec — JESTEŚ PIERDOLONYM KRWIOPIJCĄ DO CHOLERY! CHODZ KOGOŚ SOBIE ZABIJESZ, WYCHLASZ JEGO KREW I ZADOWOLONA NICZYM PIERDOLONY PASOŻYT PÓJDZIESZ ZE MNĄ NA ZEBRANIE!
— Ja nie będę zabijać! — Zawyła i jakby to była ostatnia deska ratunku — Raimei nie pozwala zabijać ludzi!
— Akurat ona jest kiepskim autorytetem zważając na ostatnie wydarzenia…
Blondynka już miała się odezwać, kiedy otworzyły się drzwi w których stanęła zdziwiona Marron. Dziewczynka zamarła z ręką na klamce patrząc na dwie kobiety. Jak bardzo się rozczarowała, gdy jej kotek okazał się jeżem, ale jeszcze większa rozpacz ją dopadła jak jej piękny biały jeżyk okazał się wampirem siostry.
— Czemu krzyczycie? — Dziewczynka ściskała swojego pluszowego misia patrząc inteligentnie na dziewczyny. Zapominając o sytuacji, kiedy pomyliła jeża z kotem to całkiem cwana bestia jak na swój wiek i to właśnie przerażało wampirzyce. Jak ta mała dorośnie to będzie łamała serca niczym lód titanica.
— Nie twoja sprawa Marron — Foster rzucała oskarżycielskie spojrzenia na swojego Servampa. Musi ją jakoś zmusić na te zebranie. Nie zostawiłaby jej samej w domu. Nie teraz, gdy dziewczyna straciła swój oręż i jest tak sama bezbronna jak jej pierwsza siostra.
— Gdybyście tak nie krzyczały to na pewno bym nie przyszła..
— Marron, a posprzątałaś już swój pokój? — Okulary Inaby zabłyszczały złowieszczo wymawiając to pytanie. Nie miała humoru przez jej siostrę, a teraz kolejny bezczelny Foster zaczyna rosnąc i jeszcze trochę, a obrośnie w piórka niczym jebany struś.
— Posprzątam, kiedy będę chciała — Nadęła wściekła policzki. Niby nigdy nic nie miała do Servampa, ale odkąd pojawiła się w ich domu na stałe była strasznie nie obecna. Do tego potrafiła zgadzać się z siostrą, co doprowadzało najmłodszą Foster do ataku szału! Ona jest mała powinny ją traktować z szacunkiem jak mamusia.
— Dobrze, ja ci posprzątam.. — Lizzy obserwowała jak Yuki podnosiła się z siedzenia, a na twarzy kobiety pierwszy raz od tygodnia pojawił się bezczelny uśmiech godny Lawlessa — ale podczas tego mogę „ przypadkiem” nadziać się na twój pamiętnik, telefon, wejść na skrzynkę mailową i sprawdzić ten karton na buty pod łóżkiem, gdzie są seeeeetki listów..
— Już idę sprzątać! — Marron zarumieniła się niczym truskawka i wybiegła z pomieszczenia zostawiając zszokowana starszą Foster i chichoczącą złośliwie pod nosem blondynkę. No proszę.. Jak Inaba chce potrafi być prawdziwą cholerą godną bycia jej wampirem.
— Karton pod łóżkiem? — Rudowłosa podniosła zdziwiona brew słysząc jak drzwi na górze zamykają się z hukiem i stópki biegające po pokoju.
— No wiesz.. żeby pokonać wroga trzeba znać jego słabe punkty.
— Yuki… aż zaczynam żywić do ciebie coś więcej niż czystą niechęć.
Usłyszały pukanie drzwi wejściowych, a zaraz po tym przez nie wszedł Todoroki w towarzystwie swojego Servampa. Wampirzyca krzyżując spojrzenia z wampirem szybko spuściła wzrok i zamieniła się w jeża chowając pod stół. Nie rozmawiali ze sobą od tamtego pamiętnego dnia. Co ona gada.. Nie rozmawiała z nikim poza Foster i jej młodszą siostrą.
— Yukiś.. — Blondyn nachylił się by zajrzeć pod stół i widząc zwiniętą kulkę. Sytuacja wymykała się coraz bardziej z kontroli. Słyszał rozmowy reszty Servampów i co gorsza obydwie siostry po prostu chowały się w miejscu, które uważały za azyl. Codziennie bagatelizował sprawę mrucząc, że wreszcie się to wyjaśni, ale jak zobaczył iż nawet Kuro zaczął się przejmować i wziął sprawy w swoje ręce musi być naprawdę źle. Jeśli jego leniwy brat postanowił ruszyć swoje cztery litery by pomóc dziewczynom to i on musi pomóc Inabie. Wie jak to jest, gdy się nienawidzi swojego brata i nie mógł pozwolić by ona tak jak on zaczęła żywić się wyłącznie nienawiścią.
Rudowłosa widząc jak Servamp Chciwości nachyla się nad stołem uznała to za ostatnią szansę i złapała Licht’a za dłoń mówiąc by pomógł jej w czymś w kuchni. Chuj, że jedynie co tam może być rozjebane to kran i nawet jej paroletnia siostra umie go skręcić. Każda wymówka lepsza niż stanie jak dwie pizdy, kiedy ten jakże uroczy blondyn będzie próbował namówić wampirzyce na wyjście. Niech próbuje każdego chwytu. Ale jeśli spróbuje wykorzystać jej depresje dla własnych celów osobiście upierdoli mu te dwie urocze rączki, którymi wkoło macha. Słowo Lizzy Foster, diabła w ciele kobiety. Czarnowłosy obserwował kobietę od samego wejścia do domu. Musiała być naprawdę zdesperowana pisząc wczoraj w środku nocy do niego sms’a by w raz ze swoim wampirem pojawił się u niej w domu.
— Jest aż tak źle?
— A co wygląda jakby było zajebiście? — Nie zdążyła się ugryźć w język. Chamstwo jest chyba w niej zakleszczone tak głęboko, że nawet Atlantyda jest płycej. Muzyk pokręcił głową jakby się bał cokolwiek odpowiedzieć. Dziewczyna była wściekła to widać. Może nie wściekła, ale bardziej zrozpaczona. Nie dziwił jej się. Zrozpaczony wampir to ciężki orzech do zgryzienia, a kiedy do tanga dołącza drugi to brzmi gorzej niż marsz żałobny.
— Zostawmy wszystko Hyde’owi — Usiadł na jednym z krzeseł kuchennych i podparł podbródek na dłoniach. W jego głowie szalało tysiące myśli i nie potrafił pozbyć się wrażenia, że on ma w tym wszystkim swój udział, ale nie taki jaki sobie wyobrażał. Biedny Todoroki, żeby wiedział jaką tajemnice skrywają jego korzenie może bardziej by uważał na to co miało się w późniejszym czasie wydarzyć.
— Yukiś no proszę cię.. — Servamp nie chciał na chama włazić pod stół i ograniczać jej prywatną przestrzeń, ale milczenie jakim raczyła ją osoba, która najczęściej była bardziej rozgadana niż katarynka jest straszna. Schylił się tak, że jego twarz już leżała na podłodze przez co jego okulary zostały przekrzywione i mógł spokojnie zobaczyć jaki kurz leży w miejscu, gdzie właśnie przesiadywała Inaba zakrywając łapkami twarz. — wyjdź już z tej nory..
— Zostaw mnie Lawlessie… — Odezwała się. To już dobry znak. Chłopak zamienił się w jeża wchodząc pod szafkę by dostać się bliżej wampirzycy. Zawsze był dla niej bardziej chamski i rzucał jej gorzkimi żartami mimo to ona, wtedy mu pomogła to i on musi pomóc jej. Musi? On chce! Yuki słysząc ciche dreptanie uchyliła odrobinę łapkę widząc jeża zmierzającego w jej stronę. Co za uparty facet! Wcisnęła się bardziej kąt szukając w nim chociaż jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa by Servamp do niej nie podszedł. Niby złudne nadzieję, ale o czymś marzyć musi. Rodzina zginęła, nowa okazała się pasmem tajemnic i niepowodzeń. A jedyna osoba z prawdziwej ludzkiej rodziny, która jej pozostała jest tą która ukrywa najwięcej. Nie dla jej dobra. Dla swojego pieprzonego dobra.
— Nie możesz wiecznie tkwić w czterech ścianach Yuki oszalejesz.. — Zwierzątko doszło do tego samego miejsca w którym siedziała zakryta Inaba i zwierzęcie chcąc nie chcąc musiało spojrzeć w pyszczek drugiego Servampa. Czy ona jest taka jak on? Zawsze twierdziła, że oprócz wyglądu Raimei i Kuro nic nie łączy. Do tamtego przeklętego dnia. Teraz już wiedziała co ich łączy. Pierdolone tajemnice. Mogą sobie teraz podać rękę. Wcześniej mogła zwalić to na to, że oddaliły się od siebie, jednak siostra mieszka z chłopcami. ALE TA TAJEMNICA NIE JEST NOWA! I ona była tą co nie wiedziała kompletnie nic.
— Oszaleje..? — Zachichotała sztucznie podnosząc dumnie pyszczek. Wyszczerzyła kły. Tak właśnie znalazła wspólną cechę z tym uroczym blondynem. Jak on oszalał tracąc swoją ukochaną Ofelię, która zginęła na własne życzenie. Tak ona oszalała tracąc tego co kochała i dowiadując się po latach, że to jej ukochana najbliższa siostra była katem. To już nawet nie jest zdrada stanu, to nie jest nóż w plecy. To jest strzał prosto w serce. Co gorsza zrobiła to osoba, która przysięgała, że będzie ją chronić. Tak jak myślała lepiej dwa razy obiecać niż raz dotrzymać — a może już oszalałam?
Czy to dalej jest ta sama Yuki, którą widział pierwszego dnia w barze? To ta sama kobieta, która skakała po barze? Ta sama, co zawsze wchodziła z kopa krzycząc, że przybyła „Pani Świata”?
— Yuki, co z tobą..?
— Stara Yuki umarła tydzień temu — Bolało ją to co mówiła. Nie wierzyła, że kiedykolwiek takie coś przejdzie przez jej usta. Nawet wtedy jak wszystko było stracone — teraz jestem chodzącą rozpaczą. Ładnie brzmi, prawda?
W tej samej chwili Lizzy jak i Licht usłyszeli huk z salonu. Bez większego zastanowienia wbiegli do pomieszczenia widząc jak blondynka trzyma się za policzek obserwując zszokowana Hyde’a, który chyba sam nie dowierzał w to, że odważył się kobiecie dać w twarz. Foster zacisnęła wściekle wargi chcąc podejść do wampira, jednak została powstrzymana dłonią Todorokiego. Teraz żadne z nich nie powinno się włączać. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuł, że jego szalony wampir robi coś dobrego.
— Może to cię trochę otrzeźwi — Spojrzał na swoją czerwoną dłoń. Musiał się naprawdę zamachnąć skoro oboje odzyskali swoje wampirze ciała, a Yuki nawet zakrywając policzek miała czerwony ślad — jesteś naprawdę rozbestwiona, że nie widzisz osób, które chcąc ci pomóc.
— Pomóc?! — Wybuchnęła głośnym sztucznym śmiechem i dwójkę ludzi w pomieszczeniu przeszedł dreszcz po plecach — moja siostra chciała mi pomóc. Widzisz te pierdoloną pomoc?! No śmiało Lawless! WIDZISZ JĄ KURWA!? STOI PRZED TOBĄ!
— Raimei robi, co może.. — Żyłka na czole wampira pulsowała. Co może zarzucić Osace to to, że jest chamowata, ironiczna, co ma dosrać to dosra i potrafi być nieodpowiedzialna — i wyobraź sobie, że dałaby się za ciebie pokroić, co żaden brat z naszej rodziny nie potrafiłby zrobić dla drugiego..
Blondynka zamarła patrząc na usta Lawlessa. Ten chłopak broniący jej siostrę? Kuro by jeszcze zrozumiała. Swoją rodzinę także. Ale że on?
— Sam żywiłem urazę do własnego brata — Zacisnął mocniej pięść — wiesz, co to wszystko zmieniło? Powiedz, co zmieniło to, że go szczerze nienawidziłem?
Inaba chciała mu coś powiedzieć i otwierała usta by po chwili je zamknąć. Nie potrafiła dać mu poprawnej odpowiedzi. Mogłaby mu zaprzeczać, oszukiwać i wmawiać, że zmieniło to dużo. A jaka była prawda? Że gdyby właśnie nie Sleepy Ash i jego Pan to on i jego Pan zginęliby z rąk Tsubakiego.
— Kiedy zostałaś porwana przez Marron. Pierwsze, co zrobiła zaczęła zbierać wszystkich by cię znaleźć. Kiedy dosrywałem ci do żywego to ona mówiła, że wypruje mi flaki… Każdy ma tajemnice Yuki i nie zawsze dowiesz się całej, prawdy. Nie mówię, że masz jej wybaczyć wszystko i rzucić się w ramiona. Ale odsunęłaś się od wszystkich. A wiesz co jest najlepsze? Ona robi zupełnie to samo! Od razu widać, że wasza dwójka jest połączona więzłem krwi.
Raimei.. Ona tak jak ona siedzi i rozpacza? Przed oczami wampirzycy pojawił się pusty wzrok siostry, kiedy mówiła, że „ zrobiła to co uważała za słuszne..”
— Naprawdę widziałaś wszystko? Całą walkę swojej siostry?
I w tym momencie blondyn trafił w czuły punkt. Popatrzyła na Lizzy szukając w niej pomocy. Co tak naprawdę ona widziała? Kuro bladego jak ściana. Klęczącą Osakę, której po twarzy płynęły łzy i te przeklętą włócznie, która przebiła Shikio na wylot. Nie widziała walki.
— Widziałam.. — Zacisnęła mocniej pięść czując jak znowu pieką ją oczy — ją i jej broń, która przebiła Noguchiego na wylot. Ona go zabiła.. rozumiesz? Zabiła osobę, która jako jedyna traktowała nas na równi z innymi. Z kim śmiała się, co dnia. Wiesz, co to za uczucie, kiedy osoba, która jest ci najbliższa na świecie zabiera drugą ważną dla ciebie osobę?
Todoroki patrzył na Foster i tak jak ona chyba czuł się tutaj jako niepotrzebny dodatek. Byli jak w teatrze, gdzie maski powoli opadały lecz przedstawienie musiało trwać. Yuki złapała odrobinę powietrza wypuszczając wściekle. Łzy płynęły jej już strumieniami po policzkach i nerwowo zaciskała dłonie na swojej kamizelce. Nienawidziła jej. Nienawidziła jej całym sercem i teraz nawet jakby chciała nie potrafiłaby podejść do siostry uśmiechając się jak dawnej. Stevens może uważać ją za rozpieszczonego bachora, ale ona nigdy nie została zdradzona. Wtedy poczuła najmocniejszy policzek. Przy tym uderzenie blondyna to były zwykłe łaskotki. Załzawione oczy utkwiła w tym chłopaku, który wydawał jej się teraz ostatnią nadzieją by do końca się nie stoczyć. Jakby jego odpowiedz zawadzała na tym czy „ być albo nie być „ otrzymało większe znaczenie.
— Nie wiem.. — Uśmiechnął się krzywo czując jak kąciki ust mu drgają. Inaba nie dowierzała w to, co widzi. On się śmieje z jej krzywdy? Czyżby policzek wymierzony w jej stronę nie był wystarczającą drwiną za te katusze jakie dostaje, co wieczór próbując usnąć? — ale wiem jedno..
Podszedł do niej łapiąc za dłonie.

— Wcale nie musisz być sama walcząc ze swoimi słabościami Yuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz